Włos z głowy nie spadnie :)

Hej :) 



Jak wam mija niedziela? U nas cały czas coś się dzieje. Wspominałam wam ostatnio, że sporo się pozmieniało- przeprowadzka, nowa praca, nowe życie. Nie zrozumcie mnie  źle- cieszę się z tych zmian, ale jak wiadomo...stres jest nieodłączną częścią naszego życia. Niestety u mnie jest tak, że stres wpływa na kondycję mojej skóry i włosów. Z pomocą ruszyła kuracja Trychoxin.



Kuracja składa się z ampułek oraz szamponu. W opakowaniu mamy 12 fiolek, co starcza na 24 aplikacje. ampułki stosujemy przez 6 dni i robimy dzień przerwy.  Każda wyposażona z atomizer, który rozpyla delikatną mgiełkę. Dla mnie jest to bardzo wygodna opcja. Fiolki są niewielkie, więc nawet jak wyjeżdżamy, to bez problemu możemy zabrać je ze sobą.


Po rozpyleniu produktu należy wykonać masaż głowy. Produkt świetnie się wchłania i nie obciąża włosów, dzięki czemu możemy go stosować zarówno rano, jak i wieczorem. Nie mogę zapomnieć o bardzo przyjemnym zapachu, który dodatkowo umilał stosowanie ampułek.



Kosmetykiem, który wspomagał działanie ampułek był szampon. Plusem jest wygodna aplikacja. Butelka jak widać na zdjęciach jest wyposażona w pompkę. Dwie pompki w zupełności wystarczyły na moje włosy. Myję, zostawiam na dwie minutki i zmywam. Szampon jest bardzo wydajny stosowałam go razem z ampułkami, a także już po zakończeniu pierwszej części kuracji. Bardzo przyjemny produkt- ładnie pachnie, dobrze myje. Włosy się po nim nie plączą, ani nie puszą. 




Kuracja fajnie wpływa na moje włosy. Zauważyłam, że ich kondycja się poprawiła. Nie gubię ich już tak dużo, a do tego mam wrażenie, że są mocniejsze. Produkty nie obciążają włosów, a samo stosowanie jest łatwe i przyjemne. Jestem mile zaskoczona. Warto wypróbować- zwłaszcza, że zaczyna się okres przejściowy. Cała kuracja fajnie rozpisana i oznaczona, a atomizer i pompka to duży plus. Znacie produkty Trychoxin?


Na dziś to tyle.
Trzymajcie się i do następnego :***