Jeżynowa zima :)

Hej  :) 


Jak tam u was? Przygotowujecie się już do ŚWIĄT? :) Ja już powolutku zaczynam  :)
Mam wam tyle rzeczy do pokazania  :) Ostatnio sporo nowości się u mnie pojawiło, a dziś chciałam Wam opowiedzieć o jednej z nich  :)

Jeśli nie macie pomysłu na prezent polecam wam świetną książkę  :)

Jest to książka, która dotarła do mnie z Wydawnictwa Znak:


Ja bardzo lubię czytać i robię to w każdej wolnej chwili :) Książkę tej pisarki mam po raz pierwszy...ale na pewno nie ostatni. 


Jeżynowa zima opowiada o losach dwóch kobiet.
 
Vera, jest w bardzo ciężkiej sytuacji materialnej. By zarobić na życie musi zostawić swojego małego synka Daniela samego w domu. Vera jest dobrą matką i z ogromnym bólem serca wychodzi do pracy. Nawet nie podejrzewa jak ta jedna noc zmieni jej życie. Dodatkowo w majową noc zaczyna padać śnieg. ( Wszystko dzieje się w Seattle w 1933 roku)

Kilkadziesiąt lat później w maju pojawia się nieodziewany opad śniegu. Claire jest dziennikarką, która w związku z tak niespotykanym zjawiskiem dostaje do napisania artykuł. Kobieta wiele przeszła w ostatnim czasie. Utraciła gdzieś po drodze chęć do działania...do życia. Jednak zgadza się napisać artykuł o Jeżynowej zimie- bo tak właśnie fachowo określa się niespodziewany nawrót zimy. Claire z pomocą najlepszej przyjaciółki poszukuje informacji na ten temat. Przypadkiem trafia na wzmiankę o małym chłopcu, który zaginął w czasie ostatniej jeżynowej zimy... (Seattle, 2010) 


Historie Very i Claire mimo, że dzieją się w dwóch różnych, odległych od siebie czasach w niesamowity sposób zostają ze sobą połączone. Vera pragnie odnaleźć Daniela, a Claire nie może pogodzić się z tragedią do jakiej doszło rok wcześniej. Kiedy dziennikarka trafia na wzmiankę na temat Very i Daniela za wszelką cenę stara się rozwikłać zagadkę. Chce dowiedzieć się, co stało się tamtej nocy... Claire chce dotrzeć do prawdy, która da jej siłę..by pogodzić się z własną przeszłością. 


Vera nigdy nie odnalazła Daniela. Claire się nie poddaje, a jej upór po pewnym czasie przynosi rezultaty...Okazuje się, że z Danielem łączy ją dużo więcej niż mogła by się spodziewać....


Książka jest po prostu piękna, pełna emocji. Opisy matczynej miłości oraz utrata największego skarbu jakim jest dziecko - wzruszają do łez. Obie historie chwytają za serce. 

W tej książce znajdziemy wszystko: miłóść, przyjaźń, radość, ból, biedę, bogactwo. Wątek kryminalny i próba rozwiązania zagadki z przeszłości- totalnie wciągają czytelnika.

Szczerze polecam, bo to cudowna opowieść, którą świetnie się czyta i której nie można odłożyć na później. 

Zapraszam na stronę Wydawnictwa Znak. Znajdziecie tam nie tylko Jeżynową Zimę, ale i wiele, wiele innych świetnych książek. Często możecie też trafić na świetne promocje- teraz obowiązuje -50% na około 300 tytułów :)

http://www.znak.com.pl/
Co sądzicie o tej książce? Może już ją czytałyście? 
Polecacie jakieś książki tej pisarki?

Trzymajcie się i do następnego :***

Cuda na rzęsach ;)

Hej  :)


Czy u was też jest dziś tak zimno? Wiecie, że do ŚWIĄT zostało już tylko 30 dni? :D Pod koniec tego tygodnia zacznę wyciągać już swoje ozdoby świąteczne  :P Uwielbiam ten cudowny i magiczny czas :)

A dziś też o cudach...lecz nieco innych  :) Dziś opowiem wam o produkcie, który wspomógł moje rzęsy...ale od początku ;) 

Jakiś czas temu dotarła do mnie przesyłka z tajemniczym produktem:


Zastanawiacie się co to takiego ? Już wam mówię  :) 
Jest to serum, które ma wspierać i aktywować naturalny proces wzrostu rzęs i brwi firmy Klapp Cosmetics ;)

Opakowanie: 

Według mnie opakowanie jest bardzo przyjemne dla oka. Szata graficzna bardzo prosta, całość wygląda elegancko :)


W środku znajduje się 8 ml produktu. Wydaje się, że to nie dużo, ale uwierzcie mi- starcza na naprawdę długi czas :)

Po odkręceniu, naszym oczom ukazuje się precyzyjny pędzelek.Włosie z niego nie wypada, pędzelek przez cały czas użytkowania nie zmienił swego wyglądu.



Zapach i konsystencja: 

Serum jest bezbarwne, konsystencja płynna (nie jest bardzo wodnista, raczej lekko żelowa). Po aplikacji na rzęsy nie musimy się obawiać, że spłynie nam do oka. Jeśli chodzi o zapach- jest on praktycznie niewyczuwalny.



Moja opinia: 

Ja powiem wprost- pokładałam w tym produkcie duże nadzieje i oczekiwania. Nie zawiodłam się. Moje rzęsy...hmm, no jak by to tak delikatnie ująć...no nie powalają... Ja mam jasną karnację, jasne włosy, więc rzęsy kruczoczarne nie są. Nie są też długie, mocne, ani gęste...a raczej nie były takie  :P 
Pokażę wam moje rzęsy zanim zaczęłam stosować serum. Tylko proszę się nie śmiać ;P


Moje rzęsy były słabe. Oczywiście- po nałożeniu tuszu wyglądały inaczej. Prawda jest taka, że jeśli chciałam mieć podkręcone rzęsy, to nie mogłam nakładać więcej niż jednej warstwy. Inaczej rzęsy automatycznie traciły podkręcenie. ( Wyprzedzając pytania- tak, stosowałam zalotkę) 

Ah, zapomniałam dodać- ani na jednym, ani na drugim zdjęciu oko jest bez jakiegokolwiek makijażu.

Po kilkunastu dniach poprawa była już naprawdę widoczna. Rzęsy stały się ciemniejsze, mocniejsze. Nie wiem jak to określić, ale były bardziej sztywne, silne. Podkręcenie- nawet przy kilku warstwach tuszu utrzymuje się u mnie cały dzień :)


A tu już z pomalowane: 



Bez bicia przyznaję, że nie należę do osób systematycznych, ale jak zobaczyłam efekty- to teraz odruchowo rano i wieczorem smaruję swoje rzęsy tym produktem  :) 


Produkt nigdy mnie nie podrażnił. Ja mam dość wrażliwe oczy- sporo czasu spędzam nad książkami, czy laptopem, do tego noszę soczewki. Serum nigdy nie wywołało u mnie dyskomfortu, czy zaczerwienień.

Aplikacja tego produktu jest dziecinnie łatwa- podobna trochę do malowania kreski linerem  :) Ja, tak jak już wspominałam- nakładałam serum rano i wieczorem. Widzę, że rzęsy zyskały witalność, są mocniejsze, dłuższe. Jest ich też więcej- widzę sporo nowych rzęs, które długością szybko dorównują pozostałym. 


Warto dodać, że serum można nakładać nie tylko na rzęsy, ale również na brwi :)  
Ten i inne produkty znajdziecie TU

http://www.klapp-cosmetics.pl/


Znacie może ten produkt? Stosujecie takie wspomagacze ;)? 

Na dziś to tyle. Trzymajcie się i do następnego :***

O dwóch takich...kremach :)

Hej  :) 


Co słychać? Dziś mam cudowny humor :D Wszystko idzie zgodnie z planami :) Jestem zadowolona i szczęśliwa, a do tego mamy weekend :D U mnie co prawda będzie on trochę pracowity, ale ogólnie nie mam na co narzekać :D A jak tam pogoda u was? U mnie jest już coraz zimniej. Padał już u was śnieg?

Nooo, ale dość mojego gadania! Przejdźmy do rzeczy  :) 

Dziś chcę podzielić się z wami moją opinią na temat dwóch kremów  :)
To, co zaczynamy ? 



Firma kremów dotąd była mi obca. Tym bardziej byłam ciekawa jak te produkty się u mnie sprawdzą.

Zacznę może od lekkiego kremu głęboko nawilżającego:



Opakowanie:

Buteleczka jest nieduża, smukła. Szata graficzna też nie jest przesadzona. Wyposażona jest w pompkę. Oczywiście takie rozwiązanie jak najbardziej mi odpowiada. Dozownik się nie zacina, jest bardziej higienicznie, a i ilość wyciskanego kremu jest idealna  :) W środku znajduje się  50 ml produktu.



Zapach i konsystencja:

Krem jest faktycznie bardzo lekki. Konsystencja jest moim zdaniem w sam raz- nie jest ani zbyt zbita, ani za rzadka.


Jeśli chodzi o zapach- jest on lekko ziołowy, po pewnym czasie znika. Mi osobiście się podoba. Nie jest drażniący, ani mocny. 

Moja opinia: 

Ja jestem z tego kremu bardzo zadowolona. Mam cerę mieszaną. Często pojawiały się u mnie miejsca przesuszona. Wiadomo, że jak nakłada się makijaż (zwłaszcza podkład), to suche skórki nie wyglądają zbyt estetycznie. Ten krem pomógł mi zwalczyć ten problem. Rzeczywiście głęboko nawilża skórę. Ja nakładam go co rano- pod makijaż. Jest bardzo lekki i szybko się wchłania. Makijaż świetnie się na nim trzyma  :) 



Skóra stała się bardziej elastyczna, aksamitna. Tak jak już wspomniałam- ja mam cerę mieszaną, a ten krem przywrócił jej równowagę. 
Świetnie nawilżył suche miejsca, nie przetłuszczając strefy T. Krem jest też bardzo wydajny. Nie zostawia tłustego filmu na twarzy, nic się nie lepi, nie klei. Nie spowodował u mnie żadnych zaczerwienień i podrażnień. 
Ja jestem z niego bardzo zadowolona  :) Możecie go znaleźć TU.  


Drugi produkt, to również krem. Tym razem jednak jest to regenerujący krem na noc
Ja mam mini wersję tego kremu:



Pełnowartościowy produkt prezentuje się identycznie, jak opisywany przeze mnie wyżej lekki krem głęboko nawilżający.

Zapach i konsystencja:

Krem ma równie przyjemny zapach, co opisywany przeze mnie poprzednik  :) Tu może oprócz ziołowego zapachu da się wyczuć lekko słodką nutę zapachową- kwiatową/ różaną. 
Konsystencja jest bardziej zbita. Mimo wszystko krem nadal bardzo fajnie się wchłania. Ja mam mini wersję produktu- znajduje się w niej 20 ml. W pełnowartościowej znajduje się 50 ml.

Moja opinia:

Ten krem był bardzo przyjemny w użytkowaniu. Fajnie nawilżał i regenerował skórę. Stosowałam go zwłaszcza w okolicach oczu. Skóra była wypoczęta, promienna. Krem zostawił bardzo delikatny film. 



Niewielka ilość starcza na pokrycie całej twarzy, ja skupiłam się jednak na skórze wokół oczu. Dzięki temu produktowi stała się bardziej elastyczna i jędrna. Krem znajdziecie TU.

Jako ciekawostkę mogę dodać, że kremy są kosmetykami wegańskimi, nie zawierają glutenu i orzechów. Nie były testowana na zwierzętach. 

Tu możecie znaleźć te oraz oczywiście inne produkty: KLIK 

http://www.matique.pl/

Znacie może tą firmę? Miałyście już te produkty? Co o nich myślicie? 
Dajcie znać, jestem ciekawa waszego zdania  :)

No, a na dziś to tyle  :)
Trzymajcie się i do następnego :***

Przesyłeczki :)

Hej dziewczyny!!!!


Co u Was słychać? Ja mam sporo pracy na uczelni, a wszystko przez to, że kilka przedmiotów kończy mi się już w grudniu. Projekty, eseje i koła...no ale co poradzić ;) Póki co mam na szczęście same dobre oceny, więc nie ma co narzekać  :) 

Zanim przejdę do sedna sprawy...muszę Wam wspomnieć o jeszcze jednej, bardzo ważnej sprawie  :)
Do ŚWIĄT pozostało już jedynie 38 dni :D Jeszcze troszkę i zaczynam ozdabiać pokój :)

A teraz do rzeczy :) 
Ostatnio przybyło do mnie kilka paczuszek. Oto i one:

Pierwsza z nich...pyszna i chrupiąca przesyłka od firmy mixit:


 A co było w kartoniku?
Skomponowane przeze mnie musli :)




Moją opinię poznacie już niedługo, a tym czasem zapraszam was na stronę firmy KLIK.
Możecie skomponować własne musli, bądź skorzystać z gotowych mieszanek. Znajdziecie tam również inne pyszności :) 

http://www.mixit.pl/


Kolejna przesyłka przywędrowała z Wydawnictwa Znak:



Z książkami tej autorki jeszcze styczności nie miałam. 
Tym bardziej się ucieszyłam, że mogę poznać jej twórczość :) 






 Zostało mi już tylko kilka stron do końca książki, także...spodziewajcie się recenzji :)

Zachęcam was też do odwiedzenia strony Wydawnictwa Znak. Często można trafić na świetne promocje, tak jak teraz: - 50% na ponad 300 tytułów :)

http://www.znak.com.pl/


I już o ostatniej paczuszce jaka do mnie dotarła z firmy hairinventure:


Jesteście ciekawe co jest w środku? To już wam pokazuję:





Dokładny opis i działanie termo- czepka znajdziecie na tej stronie : KLIK 

Znacie te firmy? Miałyście te produkty? Co o nich sądzicie? 

Na dziś to tyle. Trzymajcie się i do następnego :***