Recenzja :)

Hej! Czy wy też macie problem ze zmianą czasu? Jakoś nie mogę się ogarnąć, a do tego strasznie padnięta jestem....choć właściwie, to nie miałam za bardzo czym się zmęczyć. Dziś rano patrzę na termometr, a tam -5 stopni. Brrrrr, już czuć nadchodzącą zimę. Był przymrozek i muszę powiedzieć, że wylądało to wszystko bajecznie. 




Dziś miałam dzień wolny, jutro idę tylko na 2 zajęcia, bo mam do załatwienia kilka ważnych spraw, a w środę mam tylko jedne ćwiczenia- zaczynam o 8.50 i kończę o 9.35 :) Uwielbiam godziny rektorskie  :) Jak widać- nie przepracuję się w tym tygodniu na studiach :) 


Zawsze jakoś odbiegam od tematu. Dziś przychodzę z recenzją  :)
Produkt, o którym chcę opowiedzieć- chyba zna już każdy. Chodzi oczywiście o CARMEX ;D

Jakiś czas temu dostałam go właśnie do przetestowania.



No to zaczynajmy!


 Opakowanie

Ja otrzymałam CARMEX w słoiczku. Całkiem solidne opakowanie- tym bardziej, że ja i moje "złote ręce" miewamy problemy z upuszczaniem od czasu do czasu różnych przedmiotów, to pudełeczko wytrzymało i na dodatek nie ma śladu po feralnych upadkach- czyli jest naprawdę dobrze zrobione  :)





Zapach


Dla niektórych zapach tego produktu może być hmmmm....niezbyt zachęcający. Według mnie jest ok. Fiołkami nie pachnie.....to raczej taki apteczno- kamforowy zapach, ale czego się nie robi dla pięknych i gładkich ust? :P  Poza tym, wydaje mi się, że CARMEX w sztyfcie ma bardziej intensywny zapach, niż ten w słoiczku.


Moja opinia

Od kiedy dowiedziałam się, że CARMEX będzie dostępny w Polsce latałam po sklepach jak szalona w poszukiwaniu upragnionego kosmetyku. Moje miasto nie jest duże i czasami ciężko tak od razu dostać to, co by się chciało. Szukałam i pytałam, a panie z drogerii patrząc na mnie jak na wariatkę odpowiadały, że - no, niestety...ale nie ma u nas tego produktu... Oczywiście wszystko skończyło się happy endem :) Muszę powiedzieć, że od początku miałam duże wymagania względem tego kosmetyku. Na szczęście nie zawiodłam się. Dla mnie ten balsam to istne cudo! W okresie letnim nakladałam ten produkt tylko przed pójściem spać. Rano miałam usta jak z reklamy :P Mega nawilżone, gładkie, no co tu dużo mówić- idealne! Taraz, kiedy zmienił się klimat nie wychodzę na zewnątrz bez tego produktu. Uwielbiam to uczucie schłodzenia i mrowienie  :) Nie muszę obawiać się suchych i popękanych ust.


Podsumowanie

U mnie CARMEX sprawdził się rewelacyjnie. Jest jednym z moich ulubieńców. Wiem, ze mogę na nim polegać w kryzysowych sytuacjach. W słoiczku znajduje się 7,5 g tego specyfiku. Wystarczy nałożyć niewielką ilość, by pomóc swoim suchym i popękanym ustom. Ja już nie mam z tym problemu. Nakłabam ten balsam pod szminkę i wiem, ze nie muszę martwić się o suche skórki. Taka mała rzecz, a jak cieszy :) 


Teraz w moim słoiczku jest oczywiście mniej balsamu, bo namiętnie go używam, ale tak czy inaczej CARMEX jest bardzo wydajny. Polecam!


A wy, miałyście/macie CARMEX? Co o nim sądzicie? 

Ja się z wami powoli żegnam. Jutro chyba wyskoczę na jakieś zakupy (może), więc jak coś fajnego uda mi się kupić, to się o tym dowiecie. 

P.S Wiecie, że do świąt zostało już tylko 56 dni? 

Kolejna porcja zakupów i współpraca :)

Hej! Co u was słychać? Ja ostatnimi czasy jestem zalatana. Teraz na szczęście będzie kilka dni przerwy, więc w koncu sobie odpocznę  :) Ale się zimno zrobiło, co? Ja uwielbiam zimę, ale szczerze mówiąc, to zima jesienią nie bardzo mi pasuje  :P Miałam nadzieję, że 1 listopada będzie jeszcze całakiem ładna pogoda, ale chyba się na to nie zanosi. Co prawda u mnie jeszcze śniegu nie ma- raz może padał, ale to tak leciutko i od razu się topił. Od czasu do czasu pada grad, no a dziś rano pogoda na minusie.....Niestety szybko się robi ciemno i zdjęcia nie wychodzą już wtedy tak, jak bym tego chciała. 


Tak czy inaczej- dziś pokażę kolejną część moich ostatnio zrobionych zakupów :)

To może zaczniemy od SH :)

W środę wybrałam się na zakupy, bo miałam dość dużą przerwę między zajęciami. Udało mi się za jakieś 4 zł zdobyć taką torbę:



No i własnie- zdjęcie tego nie oddaje- ale jest bardzo fajna. I do tego była oczywiście nowa :)


Potem poszłam do kolejnego i tam znalazłam takie cudeńka:



Wszystko tego dnia było przecenione na pół. To co widzicie na górze zdjęcia- to pachnące "wkłady" do szuflad, szaf, półek. Mają super zapach, jest ich 6 w opakowaniu. Prezentują się pięknie i są z firmy Marks & Spencer. Jako, że wszystko było za pół ceny, zapłaciłam ze nie 2 zł. Kolejna rzecz, to świeczka Yankee, za którą zapłaciłam 50 gr :) I na koniec zostały nam przypinki. W opakowaniu brakuje jednej- koleżanka stwierdziła, że bardzo jej się podoba i za moją zgodą mi ją zabrała  :P To także było przecenione, czyli zapłaciłam 2 zł. 



Na koniec wybrałam się jeszcze do drogerii Natura, gdzie mają teraz bardzo fajne wyprzedaże i warto tam zaglądać. Ja miałam już mało czasu i w zasadzie niczego nie potrzebowałam, ale jako, że była przecena.....no to jak tu nie skorzystać i wyjść z pustymi rękoma?! 
No, tak nie może być! I tym sposobem kupiłam to:


Ten zestaw początkowo kosztował około 35 zł. Ja zapłaciłam za to 23 zł. Mój płyn do demakijażu i tak mi się już kończył, a ten tusz bardzo lubię- więc od razu zestaw wylądował w moim koszyku :) 

W ostatnim poście mówiłam, że wybieram się na pocztę. Okazało się, że dostałam do przetestowania ten oto produkt:


Peeling otrzymałam w ramach współpracy z Joanna.pl Już niedługo dowiecie się co sądzę o tym kosmetyku :)


A tym czaem ja kończę, trzymajcie się cieplutko :) 
Do jutra :***

Mini zakupy :)

Hej wszystkim :)

Dziś pokażę kilka rzeczy, które ostatnio udało mi się zakupić  :) Zaczniemy od rzeczy kosmetycznych. 

Wpadłam na rynek i postanowiłam zobaczyć do drogerii, w której ostatnio udało mi się zdobyć te produkty:



Za oba zapłaciłam wtedy 10 zł. Jak tylko weszłam do sklepu i zobaczyłam kolejne tego typu kosmetyki na promocji stwierdziłam, że nie ma co się zastanawiać i kupiłam kolejne:



Te też były po 5 zł za sztukę. Mają jeszcze dość długą datę wazności, więc spokojnie będą mogły poleżeć i poczekać na swoją kolej. Do tego środkowego produktu dodany był jeszcze gratis.




Kupiłam tam jeszcze kredkę do oczu. Szarą z brokatem, którego w zasadzie nie ma. Kosztowała 2,99. 
Kredka całkiem ok, jest miękka i dobrze się nią maluje....i ma dość nietypową nazwę  :P 





Potem wybrałam się do tesco, tak ogólnie na zakupy i kupiłam także znane już wam maseczki. O ile dobrze pamiętam cena- około 2 zł. 




Ostanie już zdobycze udało mi się upolować w SH. Data ważności też jeszcze długa, a pigmenty były jeszcze zafoliowane i nigdy nie uzywane. 



Są super. Mega napigmentowane, połyskujące, długo utrzymują się na powiece zarówno z bazą jak i bez niej. Krótko mówiąc ja jestem z nich bardzo zadowolona. 
Ten wyższy jest z GUERLAIN, a niższy z FCUK i za oba zapłaciłam 4 zł :)


Ok, dziś to już na tyle. Muszę iść na pocztę, bo czeka tam na mnie jakaś przesyłka  :D 
Resztę moich zdobyczy zobaczycie w kolejnej notce :)
Trzymajcie się i do następnego :***

Jestem :)

Siemano wszystkim :) Troszkę czasu mnie nie było, ale ten tydzień był dla mnie strasznie cięzki, długi i mega pracowity. Marzyłam o tym, by doba miała więcej godzin albo o lepszej opcji- by ten tydzień się skończył :) Jakoś dotrwałam i mam nadzieję, że przyszły tydzień bedzie troszkę bardziej spokojny.... W zasadzie nie miałam za dużo czasu wolnego...choć oczywiście udało mi się kilka razy wyskoczyć na zakupy :)

Jestem z tych zakupów bardzo zadowolona i zobaczycie je przy najbliższej okazji....teraz mam w domu przemeblowanie. Wiecie- wszystko pochowane w kartonach, przestawione i nie wiem gdzie co jest. 

Tak, czy inaczej- mam chwilę czasu wolnego i mogę w końcu coś tu naskrobać. 
Jako, że zdjęć nie mam- korzystam z dobroci sieci :) 

No to jedziemy. Dziś o kilku rzeczach, których już na pewno nigdy więcej nie kupię.

Wiecie jak bardzo lubię produkty do włosów. Po tym jak kupiłam sobie ten spray nabłyszczający nivea diamond gloss, którym byłam zachwycona, uznałam, że z chęcią sięgnę również po szampon z tej serii. 

Oooooo...to było straszne. Szampon ma ładny i delikatny zapach, a do tego cena też nie jest wygórowana i na tym jego zalety się kończą.... Zaraz po umyciu włosy wydawały mi się bardzo ciężkie i oklapnięte. Nie zraziło mnie to jednak i przeszłam do suszenia..... Uwierzcie mi- włosy były okropnie przetłuszczone i wyglądały jakbym ich od wieków nie myła. Owszem błyszczenie było...ale nie o takie mi chodziło.... Do tego doszedł łupież, z którym nigdy wcześniej nie miałam problemów. Niestety nie miałam wyjścia i włosy musiałam myć drugi raz- oczywiście już innym szamponem. Jeśli chodzi o łupież- pozbyłam się na szczęście równie szybko, co tego szamponu.


Kolejny szampon, który również nie za bardzo przypadł mi do gustu to:

Zachęcona ceną i zapachem bez zastanowienie wrzuciłam go do koszyka. Pachnie super, do tego miał dodawać objętości ( tak, ja jeszcze wierzę w produkty, które mają dawać objętość). U mnie nie zdał egzaminu. Strasznie słabo się pienił, by bobrze umyć włosy musiałam go sporo nakładać, co oczywiście sprawiło, że szampon stał się bardzo niewydajny. Efektu uniesienia niestety nie było....a do tego bardzo cięzko szło mi rozczesywanie włosów. 





Następny szampon, który więcej u mnie nie zagości to Fructis. Pokazywałam go już dawno na blogu. Kupiony był na promocji. Zapach także ma bardzo ładny. Muszę przznać, że wystarczyła niewielka iość, by na głowie pojawiła się masa piany. Tak jak produkt wyżej, tak i ten miał dawać objętość. Uniesienia włosów nie było, a do tego pojawiło się u mnie jakieś uczulenie po tym szamponie, więc po kilku myciach po prostu go odstawiłam. 




Jeszcze jeden kosmetyk do włosów:


Wybrałam ten najsilniejszy wariant, a i tak okazał się za słaby. Mogłam nim pryskać i pryskać, a włosy i tak nie były nawet w najmniejszym stopniu utrwalone. Dlatego teraz juz nie kombinuję z lakierami i od razu wybieram Taft :)


I ostatni już produkt, którego wręcz nie mogę znieść:

Zapach tych chusteczek jest okropny, dziwny i mdły. Do tego są tak mocno nawilżone, że po przetarciu- na twarzy zostaje piana.... Zostawiają lepki film i uczucie ściągnięcia. Nie radzą sobie z demakijażem. Ja więcej się na nie nie skuszę.....


A wy? Używałyście tych kosmetyków? Co tam u was?
U mnie pogoda ostatnio była cudowana! Słonko, cieplutko- prawie jak lato :P Dziś już było troszkę gorzej. Jestem jeszcze przeziębiona lekko. Weekend mija mi okropnie szybko i już jutro znowu na uczelnię....
Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczycie moje nowe skarby....to niestety musi jeszcze zaczekać. Może jutro też wyskoczę na jakieś zakupy...no zobaczymy :) 

No, to tyle na dziś, trzymajcie się i do następnego :***

Paznokcie :)

Hej! 

Wczoraj, po odpoczynku dla moich paznokci od lakierów- pomalowałam je. Jako, że kupiłam ostatnio lakier z essence i byłam ciekawa jak będzie się prezentował na pazurkach- mój wybór był prosty :)




W zasadzie wybrałam dwa kolory i oto efekt:

Tu jeszcze nawet wygląda to całkiem dobrze, ale........


  Na środkowym paznokciu powstały pęcherzyki powietrza......


 Jeśli chodzi o lakier z essence w nowej buteleczce, to powiem szczerze, że ja nie jestem przekonana.... Owszem- kolor mi się spodobał, ale jakość chyba odbiega od poprzedniej wersji. Jeszcze nigdy nie miałm problemu z pęcherzykami powietrza. Obojętnie jakiego lakieru używałam- takie coś nie miało miejsca. 

Z lakierów essence byłam zawsze zadowolona- pęcherzyki nie powstawały nawet, gdy lakier był wstrząśnięty, czy druga warstwa była nakładana na mokry jeszcze lakier. Zobaczymy ile wytrzyma na paznokciach. 


A wy- co sądzicie o lakierach essence color & go (w tych nowych buteleczkach)?Miałyście, używałyście?



P.S Do dziewczyn, które wygrały w rozdaniu- paczki wysłałam dziś poleconym priorytetem, więc mam nadzieję, że już jutro je otrzymacie  :)

Ok, dziś tak na szybko- bo muszę się do zajęć przygotować jeszcze. 
Trzymajcie się i do następnego :***

Ja już wszystko wiem...... :D

Znaczy- noooo, bez przesady, że tak od razu wszystko :P Ale wiem, kto wygrał w rozdaniu :)

Ale zanim przekażę wam jakie dwie osoby zdobyły nagrady..... (mroczna muzyczka)......


To pokażę wam- już sama nie wiem którą część lakierowej kolekcji :)
No to jedziemy z tym koksem  :D

Od lewej:172, 375, 402


Od lewej: 215, 212, 213


Nooo :) Żeby już nie przeciągać ogłaszam, że zestaw nr 1 czyli:

wygrywa:

GRATULUJĘ :)





No, a teraz czas na drugą nagrodę, czyli:



I ta nagroda wędruje do:


GRATULUJĘ :)


Dziewczyny- na maila wysłałam wam już wiadomość :) Na adresy czekam tydzień- potem wylosuję inną osobę.

Jeszcze raz gratuluję i żałuję, że reszcie się nie udało. Z chęcią obdarowałabym wszystkich....ale spokojnie- obiecuję, że to nie ostatnie rozdanie u mnie na blogu, więc nie zniechęcajcie się :) 
To, że tu ze mną jesteście, czytacie bloga, komentujecie, odwiedzacie i obsewujecie- daje mi masę radości i choć w taki sposób chcę wam się za to odwdzięczyć :* Dlatego relax- będą kolejne rozdania :)

Ok, ja uciekam. Piekę ciacho, więc muszę znikać  :P
Trzymajcie się i do następnego :***

A miały być łowy.....

No własnie, miały być wielkie łowy, a tu mi się plany pozmieniały w ostatniej chwili..... Większość dnia spędziłam w rozjazdach załatwiając masę spraw. Tak czy inaczej małe zakupki poczyniłam. W końcu trzeba  było sobie jakoś odbić stracone łowy  :P


Podjechałam do Rossmanna i kupiłam to:


Mgiełka kosztowała  jakieś 15 zł, a deo chyba 3. Zapachy fajne, słodkie- lubię takie zwłaszcza, gdy zbliża się zimowy okres :P


Potem wpadłam do jakiejś takiej drogerii na rynku i Pani miała w promocji takie produkty:

Za oba zapłaciłam 10 zł. 


No i na koniec musiałam wybrać się jeszcze po jakieś buty "zimowe".....

Wiecie co? Powiem wprost- mam traumę, jeśli chodzi o zakup butów zimowych. Po każde inne z miłą chęcią wybieram się do sklepu....ale po zimowe?! Ooooo nie! I nie ważne czy są to kozaki, czy śniegowce, czy jeszcze jakieś inne! 


Uwierzcie mi- co roku jest tak samo...i gdybym mogła chodziłabym w zimę w sandałach, trampkach, adidasach- ale wiecie, ludzie się jednak mogą dziwnie patrzeć :P 


Z zimowymi butami jest u mnie tak- podam wam tylko kilka przykładów, bo jest ich na serio caaaaała masa. Pierwszy przykład z brzegu- kupuję nowe kozaki, wiecie jaram się, są super bardzo mi się podobają. Pani pakuje mi je do kartonika, idę do domu, rozpakowuję...a tam zupełnie inne buty :P No to wracam, pani je wymienia- a tam już moje buty, ale dwa lewe :) To idę kolejny raz, zanoszę jej tego lewego buta, ona daje mi prawego. A w domu co się okazało? Jeden but numer 39, a drugi 41 :) Nie pytajcie jakim cudem, bo sama do tej pory tego nie rozgryzłam:P Odniosłam, dała mi tym razem takiego, jakiego potrzebowałam i po calych 3 dniach buty się rozkleiły :)


Kolejny przykład- znowu kupiłam kozaki. Nakładam je pierwszy raz i idę ze znajomymi się przejść. Po 30 minutach odpadła mi podeszwa w jednym bucie :)


Już ostatni przykład- śniegowce. Też mi się bardzo spodobały. Akurat została ostatnia para i do tego mój rozmiar- no to biorę. Po 2 tygodniach użytkowaniach po prostu przeciekały. Odniosłam do reklamacji. Panie cały czas mnie zwodziły. Kiedy nadchodził termin odbioru butów/zwrotu gotówki zawsze miały wytłumaczenie. W końcu nadszedł termin ostateczny- Panie oddały mi kasę i powiedziały, że zwracają mi ją tylko dlatego, bo buty gdzies zaginęły, inaczej reklamacji wcale by nie uwzglęcniono :/


No...to teraz już wiecie skąd moje uprzedzenia do butów zimowych. Dziś kupiłam takie:


Może przełamią złą passę? 


Ależ  się dziś rozpisałam. Kończę, żeby was nie zanudzić :P Przypominam, że jeszcze tylko dziś możecie zgłaszać się na rozdanie  :) Jutro pod wieczór pojawią się wyniki :) Trzyam za was kciuki! Powodzenia i do następnego :***

No i jestem :)

Hej wszystkim! 

Przez ostatnie 2 dni byłam pozbawiona dostępu do sieci. Pogoda koszmarna, wieje, pada deszcz....a wczoraj nawet grad spadł..... U was też tak zimno?? To już nie przelewki....trzeba się cieplutko ubierać. 


Ostatnio dostaję dużo dobrych wiadomości :) Chwilo trwaj wiecznie !!! Dziś tak na szybko post. Mam mało czasu, poza tym bateria w aparacie właśnie mi padła. Pokażę wam moje nieduże łupy ze wczoraj. W zasadzie to dopiero jutro wybieram się na zakupy i mam nadzieję, że coś fajnego uda się kupić :)

Jakieś 2 dni temu odebrałam swoje paczki z paczkomatów- wiecie, ta akcja z Winiary.



Paczkomaty- super sprawa, a do tego bardzo miła obsługa i tu specjalne podziękowanie dla Pana Marcina :) Jeśli chodzi o zawartość paczek- ja jestem bardzo zadowolona. Obie paczki bardzo podobne- różniły się tylko Pomysłem na.....



Wczoraj- jako, ze miałam chwilkę wolnego między zajęciami podskoczyłam do SH i znalazłam to:





Torba z Croppa też oczywiście nowa, nieużywana, a w środku ma świetną podszewkę...ale oczywiście już nie zdążyłam cyknąć foty. Zapłaciłam około 4 zł :)

No i jeszcze książki:

Za nie też zapłaciłam 4 zł. No i to by było na tyle z moich wczorajszych zakupów :)
Lecę odrabiać zaległości na necie  :P

Trzymajcie się i do następnego :***

A!!! I przypominam- zgłaszajcie się do rozdania! Czasu już niewiele, bo tylko do jutra :) KLIK

Trzy w jednym :)

W dzisiejszym poście będzie recenzja, kolejna część laierowej kolekcji i paczuszka, którą niedawno dostałam  :)

Zacznijmy od recenzji:


Cienie z MUA dostałam od mojej kochanej Danieli :*** Uwielbiam je!
Wybrała jedne z moich ulubionych kolorów. Czyli:


Zarówno fiolet jak i pudrowy róż pięknie prezentują się na oku. Cienie nie osypują się, nie rolują, długo trzymają sie na powiece nawet bez bazy. Choć wiadomo, że z bazą zawsze lepiej :)


Są mocno napigmentowane. Ja używam je już od jakiegoś czasu, a zużycie jest minimalne. Pudrowy róż nakładam zazwyczaj na całą powiekę, a fiolet tylko w kąciuku. 


Cienie godne polecenia. Ja osobiście bardzo je lubię :)


Kolejna sprawa, to paczuszka. Niedawno listonosz zadzwonił do moich drzwi i dał mi to:



To prezent z akcji na ambasadora :) Ja dostałam krem łagodzący podrażnienia skóry :)

Będę go testować i na pewno podzielę się opinią o nim  :) Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym już nie otworzyła, nie powąchała i nie sprawdziła konsystencji kremu :P

Krem ma dość intensywny zapach, który znika z upływem czasu. Jest dość tłusty, ale szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej i lepkiej warstwy. Zobaczymy jak będzie działał. Mam nadzieję, że się nie zawiodę  :)

No i już na koniec tej notki kolejna część lakierowej kolekcji. Tym razem Wibo.
Te lakiery też bardzo lubię.Są świetne, jest mega wybór jeśli chodzi o kolorystykę, a do tego firma Wibo dba o to, by co jakiś czas zaskakiwać swoje klientki i wprowadza a to nowe kolekcje, a to jakieś serie limitowane :) Nie ma żadnego problemu z ich nakładaniem, pędzelek zwykły. Na naszych pazurkach nie zostają smugi,lakier długo się trzyma i do tego ta cena. Duży wybór kolorów i ładne krycie. A oto i one:





Od lewej numer: 133, 58, 138.


Od lewej: 351, 413, 123, 158

A wy- macie te lakiery? Używałyście ich? Jeśli nie, to serdecznie polecam! Super lakiery!
Ja kończę, trzymajcie się i do następnego :***

Zakupowy dzień

Po wczorajszych zajęciach poszłam na łowy :P I jak już pisłam- z zakupów jestem mega zadowolona. 
W obu SH były dostawy, więc wiadomo, że ceny w tych dniach są trochę wyższe. Tak czy inaczej myślę, że to co kupiłam jest po prostu świetne. 

No, to zaczynajmy :) 

Od początku roku szkolnego mój brat ma ciągłe problemy ze swoim plecakiem. Stwierdził, że wolałby nosić torbę, ale jakoś żadna nie przypadla mu do gustu...albo okazywała sią stanowczo za mała.
I będąc wczoraj w SH natrafiłam właśnie na torbę. Już wam ją pokazuję:

 Torba jest nowa i pierwotnie była do kupienia w Reserved, a cena, która widnieje na metce to 129zł. Ja zapłaciłam za nią dokładnie 25 :) Była ze wszystkimi zabezpieczeniami, zapakowana w worek. Ma mnóstwo kieszonek oraz kilka zawieszek na przykład do kluczy. 

Do tego kupiłam jeszcze troszkę biżu :P No, bo jak to by było, gdybym wyszła ze sklepu nie kupując czegoś dla siebie  :)

No i oto moje łupy.
Było więceje tej biżuterii, ale troszkę już porozdawałam, a to co mi zostało:




Zegarki też są nowe, miały jeszcze te blokadki. Kupiłam 3. Jeden brązowy dałam mamie.


Znalazłam jeszcze kilka zawieszek bez łańcuszków, ale dla mnie to nie problem. Łańczuszków u mnie pod dostatkiem :) Wynalazłam jeszcze kolczyki (które ślicznie prezentują się w uszach) i breloczek.


Praktycznie kiedy już wychodziłam dorwałam jeszcze legginsy. Też jeszcze zafoliowane i z tym kartonikiem.

Za to wszystko zapłaciłam około 45 zł :) Jestem bardzo zadowolona. Niestety nie wszystko udało mi się uchwycić na fotach, bo biżuterii było o wieeeele więcj.

Potem, kiedy już wracałam do domu zaszłam po drodze do jeszcze jednego SH i tam znalazłam kolejny łup :)

Czekały tam na mnie- nowe i jeszcze w kartoniku...no może troszkę zakurzone- ale z tym to sobie poradzę w minutkę- buty:



Tak jak mówiłam są lekko zabrudzone, ale są nieużywane. Dałam za nie 40 zł :) 
No i to całe moje zakupy. A jak tam u was? Dorwałyście ostatnio coś fajnego ?


U mnie od wczoraj pada. W nocy strasznie wiało. Dziś wszędzie leżą połamane gałązki. Drzewa gubią coraz więcej liści...Ehhhh......jesień ;/

Ja już uciekam, trzymajcie się cieplutko i do następnego :***