Mini zakupy :)

Hej :)

Piękna pogoda nam dziś dopisała :) I oby tak dalej :D



Pojechałyśmy sobie na zakupy, większość to oczywiście typowe zakupy do domu...ale wiadomo- jakaś przyjemność też musi być :P

Tym sposobem w Biedronce kupiłam sobie:



Dezodorant w chusteczce był po 2,99



Komplet świeczników- 2,99


Ostatni pachnący zestaw- 2,99


Papier zapachowy do szuflad- 1,99


Jeszcze w drogerii trafiłam na promocję tuszu....więc oczywiście musiałam kupić :P Tylko jeden, bo mam jeszcze z poprzednich zakupów :P Za tusz zapłaciłam 10 zł, a za chusteczki 2 zł :) Też była na nie jakaś przecena.



W Netto udało mi się upolować kolejną kredę. Koszt- 4 zł

Jak widać dziś dużo nie kupiłam...ale zaczekajcie na notkę o SH :P Zaszalałam :P
I to tyle. Ja lecę, bo ciasto właśnie piekę :)
Trzymajcie się i do następnego :***

Kolejna paczka i recenzja :)

Hej  :)



Ja niedawno wróciłam do domku, skończyłam robić obiad, a potem wybieram się do przyjaciółki...wiecie- trzeba nadrobić czas, poplotkować i powygłupiać  :P


Zanim jednak to zrobię, to chcę wam troszkę opowiedzieć kolejnej paczce, jaką testowałam dzięki
JM Spa & Wellness.



 


Na pierwszy ogień pójdzie mleczko Sopot Sun:


Opakowanie:

W plastikowej, niebieskiej butelce znajduje się 200 ml produktu. Opakowanie dość skromne. Z tyłu znajdują się wszystkie informacje o tym specyfiku. Otwiera się bez większych problemów.

 

 


Konsystencja i zapach:

Mleczko ma bardzo lekką konsystencję, ale nie jest ona lejąca. Nie zostawia po sobie tłustego filmu, szybko się wchłania. Zapach ma bardzo subtelny, pozostaje na ciele przez jakiś czas, a potem znika.



Moja opinia:

Powiem szczerze, że na mnie jakieś ogromnego wrażenia to mleczko nie zrobiło. Mleczko zawiera niewielką ilość substancji brązującej, ale nie pozostawia smug. Jest dość lekkie i szybko się wchłania, a przez to jest też bardzo wydajne. Nie lepi się i nie pozostawia tłustej warstwy. Czy utrwala opaleniznę? Czy ja wiem....jakoś nie zauważyłam.
Jeśli chodzi o nawilżanie- owszem, nawilża skórę. Ma też jakieś właściwości kojące- ja zwracam dużą uwagę na to, jak się opalam- więc mnie ten problem nie dotyczył, ale dałam spróbować koleżance i mówi, że czuła ulgę po użyciu tego mleczka.
Mleczko nie jest drogie, więc można spróbować.
Kosztuje tylko 8,40 i znajdziecie je TU

Jak już jesteśmy przy opalaniu...oto kolejny produkt:

Chusteczka samoopalająca:



Opakowanie:

To niewielka saszetka, szczelnie zamknięta, w której znajduje się chusteczka. Z tyłu także mamy wypisane wszystkie potrzebne informacje.
 


Chusteczka jest mocno nawilżona, ma delikatny zapach.


 

Moja opinia:

Ja z tego produktu nie korzystałam. Oddałam ją bratu. On nosi okulary, więc po bokach twarzy- tam, gdzie ma oprawki słońce jednak nie dochodzi... Wiadomo jak to wygląda, więc chętnie sięga po takie wynalazki :)

Chusteczka jest na tyle mokra, że wystarcza na kilka aplikacji (my trzymaliśmy ją w woreczku strunowym, by nie wysychała) Lekka opalenizna faktycznie pojawia się już po kilku godzinach. Nie jest ona pomarańczowa, nie tworzą się brzydkie smugi. Brat cieszył się, że nieopalone miejsca zostały zakryte przez ładną, brązową opaleniznę. Koloryt na twarzy został wyrównany :D

Aplikacja jest bardzo łatwa, a opalenizna zostaje na kilka dni.

Kolejny produkt jaki miałam okazję testować to krem do rąk:


Opakowanie:

To bardzo miękka tuba. Znajduje się w niej 100 ml kremu. Opakowanie także raczej skromne. Zamykane jest koreczkiem. Z tyłu znajdują się wszystkie informacje.





Konsystencja i zapach:

Krem- podobnie jak mleczko- ma lekką konsystencję, szybko się wchłania. Nie zostawia tłustego filmu. Ma bardzo ładny, delikatny, świeży zapach.


Moja opinia:

Ten krem jest ok...ale raczej nie nadaje się na zimę. Jeśli nie macie dużego problemu ze skórą dłoni, chcecie, by krem szybko się wchłaniał- to spoko- śmiało możecie używać. Jest on bardzo wydajny, po nałożeniu na dłonie praktycznie go nie czuć. Powiedzmy sobie szczerze, nie jest to krem, który intensywnie nawilży ręce...ot to taki letni, kremowy średniaczek.

Cena: 3,90
Dostać możecie go o TUTAJ

Miałam do przetestowania jeszcze dwie saszetki szamponów:



Opakowanie:

Saszetka, w której znajduje się 10 ml specyfiku. Łatwo się otwiera- dzięki wcięciom. Na odwrocie znajdują się informacje o produkcie.

Konsystencja i zapach:

Oba szampony mają bardzo przyjemny zapach.
 
 
 

Szampon perłowy blask jest bezbarwny i bardziej lejący.


Za to diamentowy blask prezentuje się tak:


Jest biały i odrobinę mniej lejący od poprzedniego.

Moja opinia:

To tylko saszetki, więc za wiele nie mogę powiedzieć. Dobrze się pienią, ładnie pachną. Nie wywołały u mnie uczulenia, ani łupieżu. Włosy są po nich miękkie i błyszczące. Nie są obciążone, ani przetłuszczone. Myślę, że warto im się poprzyglądać :)

Można je dostać TU i TU
Saszetki kosztują tylko 1,90.

I już jako ostatni:

Blok polerski


Ja bardzo lubię takie gadżety. To nie moja pierwsza polerka. Świetnie sobie radzi, dobrze się nią manewruje po pazurkach. Czarne części tej polerki mają różny gradient:



Jak widać ja z nich korzystam namiętnie, są bardzo dobre. Ładnie wyrównują i matują płytkę.
Ja nie używam pilników metalowych- po prostu nie są dla mnie. Wolę właśnie pilniki szklane, albo takie jak te, coś w stylu papieru ściernego :P Dzięki nim paznokcie nie rozdwajają się, są mocniejsze. Z tej części polerskiej aż tak często nie korzystam, nie mam takiej potrzeby...ale tak czy inaczej warto ją mieć :)

Bloczek kosztuje tylko 4,90 i możecie go dostać TU.


Uffff...no, to był niezły maraton :P Mm nadzieję, że przetrwaliście? :P

Już na zakończenie tylko dodam, że ostatnio dotarła do mnie kolejna paczka z JM- przedłużenie współpracy. Mimo kilku kłopotów i zawirowań wszystko się dobrze skończyło...teraz tylko czekam na kartę...i kolejne paczki he he he  :D


Te i inne kosmetyki możecie znaleźć o TUTAJ


Miałyście już te produkty? Jak u was się spisały? Dajcie mi znać :)
Ja lecę, muszę się ogarnąć przed wyjściem do przyjaciółki :)

Trzymajcie się i do następnego :***

Szach- MAT!

Hej :)


Jak tam po weekendzie? Nam pogoda dopisała...dopiero dziś coś się zaczyna chmurzyć. Było miło i rodzinnie- a na to nie zawsze mamy czas, dlatego tym bardziej każdy z nas cieszył się ze wspólnie spędzonych chwil.


Nie wierzę, że te wakacje tak szybko mijają....ja wracam na uczelnię w październiku....ale to nie zmienia faktu, że trzeba się porozgląda za zeszytami, itd...

No, ale dziś nie o tym. Chcę wam opowiedzieć kilka słów o kremie, z którym bardzo się polubiłam :) Zaczynajmy!!!!


Kilka miesięcy temu dostałam do przetestowania ten oto krem:




Opakowanie:

Bardzo mi się spodobało opakowanie. To szklana, nieduża i poręczna buteleczka, która została wyposażona w pompkę. Nie ma koreczka, ale za to pompkę można zablokować- co również mi się podoba, bo nieraz korki po prostu pogubiłam :P  W opakowaniu znajduję się 30 ml kremu.





Zapach i konsystencja:

Zapach jest bardzo subtelny, można powiedzieć, że praktycznie niewyczuwalny. Jeśli chodzi o konsystencję- jest lekka, ale nie lejąca. Krem jest bardzo przyjemny, szybko się wchłania. Jedna pompka wystarcza na pokrycie całej twarzy.



Moja opinia:

Mam cerę mieszaną i moim utrapieniem jest oczywiście strefa T. Wiadomo, że chcemy, by nasz makijaż wyglądał perfekcyjnie, by twarz pozostawała idealnie matowa. Miałam już tego typu kremy, jednak przy dłuższym używaniu, cera się przyzwyczaiła i krem tracił magiczną moc...

Z tym kremem tak nie było! Pierwszy raz nie musiałam się obawiać o błyszczenie. Tak jak już wspomniałam- wystarczy jedna pompka na pokrycie całej twarzy. Codziennie rano, zanim robiłam makijaż nakładałam właśnie ten produkt. Krem wchłania się natychmiast. Dzięki lekkiej konsystencji nie zapycha, nie lepi się. Makijaż trzymał się idealnie, nic nie spływało, nic się nie błyszczało. Obeszło się bez poprawek i bez nerwów. Czego chcieć więcej?




Jak dla mnie to ideał. Nie ważne jaka była pogoda- moja cera była matowa! Kremu nie czuć na twarzy, skóra może oddychać. Nawet podczas tych mega upałów krem spisał się na 6  :)

Do tego jest bardzo wydajny. Ja używałam go przez kilka miesięcy, dzień w dzień i dopiero teraz zbliżam się do końca.

Pompka nigdy się nie zacinała, buteleczka jest bardzo solidna.



Zachęcam was do odwiedzania strony firmowej KLIK oraz facebook'a KLIK





U mnie krem sprawdził się w 100%. Z czystym sercem polecam każdemu.
A może któraś z was już miała ten kremik? Co o nim sądzicie?
Dajcie znać.

Ja już uciekam.
Trzymajcie się i do następnego :***

Mini zakupowo i kulinarnie :)

Hej!

Co słychać? U mnie jak  zawsze masa spraw. Dziś od rana na nogach, teraz chwilka czasu na małą notkę- bo się już za wami stęskniłam  :P Ile ja mam wam do pokazania nowości....dziś tylko kilka z nich. Mam teraz kiepskie światło, ciemno strasznie się zrobiło i leje ;/ Czy to już koniec lata? U mnie niestety taka pogoda już od kilku dni.... Szczerze mówiąc jeszcze nie nacieszyłam się słońcem, wiec mam nadzieję choć na kilka pogodnych i ciepłych dni....


Byłam ostatnio w Netto i...udało mi się zdobyć coś, na co już od dawna chorowałam  :P

Mam w końcu maszynkę do lodów! I to za jedyne 30 zł :)



Z maszynki jestem bardzo zadowolona! Już ją wypróbowałam :) Efektami niestety z wami się w tym momencie nie podzielę...bo wszystkie pudełka z lodami zostały pochłonięte :P


W dziale z przecenami znalazłam jeszcze coś takiego :
Nawet nie wiedziałam, że w Netto była dostępna ta kreda. Szkoda, że było tylko jedno opakowanie...ale dobre i to :P Zapłaciłam za to 2.99




W Kuflandzie też trafiłam na dwie okazje:


Trzy lusterka w kształcie serca były po 1.50, a notatnik/zeszyt po 2 zł :)

 

 
 Przed chwilą skończyłam piec moje małe dzieła :P
 

Ciasteczka owsiane:

 
 
 W sklepie nie było dziś moich ulubionych ciasteczek owsianych....a miałam na nie straszną ochotę, więc stwierdziłam, że upiekę je sobie sama  :)



Nie chcę się chwalić, ale są przepyszne  :P Mimo, że zapomniałam o jednym składniku :P




A skoro piekarnik nagrzany, to dziś zaserwuję rodzince pizzę  :)

Oto moja:


 
 Wybaczcie, że jest nadgryziona, ale rano nie miałam czasu na śniadanie....

 
Trzy pozostałe są już gotowe i tylko czekają na to, by je zjeść :P



 
I to by było na tyle ;) Idę ogarnąć kuchnię po tych moich bojach kulinarnych :P Jeżeli chcecie- przepisy mogę podać :) Akurat do tych rzeczy nie trzeba mieć talentu kulinarnego :P

Ja zmykam :)
Trzymajcie się cieplutko, bo pogoda nie rozpieszcza... i do następnego :***